Kartografowie, czyli kolejna opowieść ze świata wykreślanek

Dziś kilka szybkich słów na temat niewielkiej gry, której byłam bardzo ciekawa, gdyż zalicza się do popularnego gatunku roll & write (czy też flip & write). Kartografowie – opowieść ze świata Roll Player, to gra, w której gracze rysują mapy własnych królestw, usiłując jednocześnie spełnić wymagania królewskich edyktów.

Gra została niedawno wydana w Polsce przez Ogry Games, zaś jej autorem jest Jordy Adan. W pudełku znajdziemy przede wszystkim bloczek arkuszy mapy oraz karty: odkryć, zasadzek, pór roku, punktacji i edyktów. Rozgrywkę odmierzają karty pór roku dzielące partię na cztery części, z których każda kończy się punktowaniem. Każda pora roku wyznacza próg czasu, po którym musi się zakończyć, zaś odkrywane losowo karty odkryć posiadają przypisaną wartość czasu. Gdy suma wartości czasu z odkrytych kart jest równa lub wyższa od progu czasu aktualnej pory roku, gracze przerywają rysowanie i przechodzą do fazy punktacji. Cała gra dobiega końca wraz z końcem zimy i ostatnią punktacją.

Arkusz mapy, nad którym pracuje każdy z graczy zawiera gotowy do wypełniania kwadrat – siatkę 11 x 11 pól. Kilka z nich zostało już zaznaczonych jako obszary gór. Karty odkryć przedstawiają jeden lub dwa kształty złożone z kilku pól oraz jeden lub dwa rodzaje terenu spośród: lasów, wiosek, pól lub wody. W każdej rundzie gracze odkrywają wierzchnią kartę z talii odkryć, rysują na swych mapach jeden z przedstawionych na karcie kształtów i wypełniają go jednym z przedstawionych symboli terenu. Wybrany kształt mogą dowolnie obracać, by umieścić go na mapie. Każdą kolejną kartę odkryć układają w rozsuniętej kolumnie na poprzednio odkrytej karcie, tak by widoczne były wartości czasu każdej z kart.

Celem całego tego rysowania jest jak najsprawniejsze wypełnienie królewskich edyktów, przyznających punkty zwycięstwa za określone usytuowanie poszczególnych rodzajów terenu. Do każdej rozgrywki wchodzą cztery edykty, losowo wybrane z talii i losowo przydzielone do jednej z czterech grup A – D. Karty kolejnych pór roku określają, które z dwóch edyktów będą brane pod uwagę przy bieżącej punktacji kończącej daną porę roku. Każdy edykt zostanie rozpatrzony dwukrotnie w trakcie rozgrywki. Gracze muszą zatem bardzo skrupulatnie planować swoje wypełnianie mapy, przede wszystkim zgodnie z aktualnie punktującym celem, ale też patrzeć w przyszłość, by nie zablokować sobie możliwości wyrysowania określonych kształtów i zdobycia wielu punktów z przyszłych punktowań.

Rozgrywkę urozmaicają karty zasadzek, pojedynczo wtasowywane do talii odkryć w każdej porze roku, które powodują, że naszą mapę zmuszeni jesteśmy przekazać któremuś z graczy obok. Ten rysuje na niej kształt określony na karcie zasadzki i wypełnia go symbolem potwora. Niewypełnione pola otaczające potwory przyniosą nam ujemne punkty podczas punktowania. To krótka i zabawna przeszkadzajka, nie zakłócająca szczególnie rytmu gry i wprowadzająca nutkę interakcji. W rozgrywce napotkamy też kilka innych drobnostek, na które warto zwrócić uwagę. Karty ruin nakazują graczom wykorzystanie umieszczonych na startowej mapie symboli ruin i zabudowanie ich określonym kształtem i terenem. Symbole złota namalowane na obszarach gór przyniosą dodatkowe punkty, jeśli góry zostaną otoczone z czterech stron przez wypełnione kratki terenu. Gracz, który nie jest w stanie sprostać wymaganiom karty odkryć i wpasować żądanego kształtu na swojej mapie, wypełnia tylko jedną kratkę wielkości 1 x 1 dowolnym symbolem terenu. Istotę gry stanowią jednak cztery karty punktacji i ich wymagania, a przed wszystkim losowe ich połączenie, inne w każdej rozgrywce.

Zadania przedstawione na kartach punktacji nie są wcale tak łatwe do wypełnienia i warto jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywki przyjrzeć się każdej z nich, by określić swój plan na grę. W miarę zapełniania mapy wskazanymi kształtami coraz trudniej jest umieścić nowy kształt, nie mówiąc już o dopasowaniu go do któregoś z punktujących celów. Bardzo lubię w Kartografach tę konieczność wcześniejszego planowania i długofalowej organizacji. To gra wydawałoby się bardzo skupiona na bieżącym punktowaniu, którego nie można przecież odkładać na później, jednak bardzo premiująca pewną strategiczną koncepcję, w której musimy mieć na względzie nie tylko dwa bieżące edykty, ale wszystkie cztery i wokół nich planować całe wypełnienie mapy.

Wydaje mi się, że Kartografowie to całkiem wartościowa pozycja na rynku gier polegających na rysowaniu i wykreślaniu. Podoba mi się bardziej niż klasyczne roll & write, w których musimy rzucać kostką i wpisywać uzyskane wyniki na arkuszach. Większą frajdę sprawia mi rysowanie żądanych kształtów na mapie i coraz trudniejsze dopasowywanie ich; konieczność obracania i przekręcania kształtu, tak by gdzieś się zmieścił. Podobają mi się też całkiem wymagające cele kart punktacji. Kartografów na pewno cenię wyżej niż modne ostatnio Rzuć na tacę, czy równie abstrakcyjne, i słabiutkie moim zdaniem, kościane Zamki Burgundii. Kartografom nie udało się niestety przemycić klimatu do rozgrywki. Ilustracje kart odkryć, choć bardzo ładne, nie są wystarczające, by jakoś szczególnie wczuć się tu w rolę królewskiego kartografa i cały ten świat fantasy jest bardzo umowny.

Ciekawej ewolucji podlegał sam sposób rysowania na arkuszach map w moich rozgrywkach. W pudełku gry znajdziemy cztery ołówki, którymi możemy bazgrolić po mapie – szybko jednak takie rysowanie stało się zbyt mało wyraźne, a pod koniec partii rozróżnienie poszczególnych obszarów i sąsiadowania jednych z drugimi  – nieco kłopotliwe. Za namową wewnętrznego dziecka postarałam się zatem o pudełko kredek – teraz każdy obszar wypełniałam kolorem zgodnym z tym pokazanym na kartach. Mapka na końcu wyglądała bardzo piękniusio, ale cierpliwości do takiej rozgrywki: walki o kredkę potrzebnego koloru z drugim graczem, zamalowywanie wszystkich krateczek z zaangażowaniem przedszkolaka – starczyło mi na dwie rozgrywki. Skończyło się na długopisach i szybkim rysowaniu potrzebnych symboli bez straty czasu na kreację estetycznej mapki.

I choć uważam Kartografów za fajną grę i solidnego przedstawiciela swego gatunku, to nie udało mi się zapałać do niej jakimś super nadzwyczajnym entuzjazmem. Dlaczego? Ponieważ dla mnie niestety nie wytrzymuje konkurencji z uwielbianym Welcome To… Welcome To, to też gra typu flip & write, jednak w mojej ocenie dużo bardziej tematyczna i bardziej różnorodna w rozgrywkach. Pomysł z dwustronnymi kartami pozwalającymi tworzyć zestawy akcji, czyli pary kart wskazujące jednocześnie numer domu i efekt, jest nie do podrobienia, zaś niewielka interakcja w postaci wyścigu o pierwszeństwo wypełnienia karty celu całkowicie mi wystarcza. W Welcome To…  karty celów są tylko uzupełnieniem rozgrywki, a poza nimi możemy wypróbowywać różne strategie: iść w baseny, palmy, osiedla określonej wielkości. Mi zapewniło to większą różnorodność rozgrywek. Kartografowie, pomimo wielu możliwości złożeń kart punktacji, wydają się jednak w dłuższej perspektywie powtarzalni. Interakcja w postaci kształtów potworków rysowanych na mapach przeciwników jest zabawna, lecz nieszczególnie mocna. Rozgrywka jest całkowicie podporządkowana kartom celów, co samo w sobie nie jest niczym złym, lecz nie dało mi tej świeżości kolejnych rozgrywek, którą czułam w Welcome To. Są to jednak na tyle różne gry, że mogą bez przeszkód współistnieć obok siebie na półce z grami.

 

Kartografów mogę zatem polecić fanom wykreślanek, szukającym jednak jakiegoś nowego pomysłu, projektu nieco innego niż większość roll & write. Jest to gra stosunkowo szybka, czytelna w zasadach, ucząca planowania długookresowego i dająca przyjemność z dopasowywania kształtów i rysowania własnej mapy. Trudność celów, które musimy wypełnić jest satysfakcjonująca, a za tym i decyzje graczy dotyczące rozmieszczenia zadanych kształtów są znaczące. Zabrakło mi tu nieco większego zanurzenia w temacie, bo temat wykreślania własnej mapy wydawał mi się bardzo obiecujący oraz jakiegoś szczególnego błysku, czy emocji podczas rozgrywek. Kartografowie są jednak na tyle ciekawą, przystępną i solidnie zaprojektowaną „wykreślanką”, że na pewno nie warto skreślać jej ze swojej wishlisty. Warto ją przynajmniej wypróbować.

 

 

0 Udostępnień