Mr. Cabbagehead’s Garden – ogród pełen dziwactw
Mówi się, że wysoki płot czyni dobrego sąsiada. Bohater gry Todda Sandersa – Pan Kapuścianogłowy – nie miał tyle szczęścia. Jego ogród staje się poletkiem drobnych złośliwości wyrządzanych przez wścibskich i zawistnych sąsiadów. A to podbiorą dojrzałą dynię, a to wykopią zbyt ich zdaniem rozrośniętą fasolkę. Nadzieje Pana Kapuścianogłowego na zdobycie nagrody dla najlepszego ogrodnika są wciąż i wciąż niweczone. Lecz może w końcu uda mu się przekroczyć granicę 126 punktów, a przy tym zdobyć drżące kapuściane serce przewodniczącej Klubu Ogrodnika, panny o jakże wdzięcznym imieniu: Eudora Brassica.
Mogę założyć się o główkę kapusty, że o tej grze nie słyszeliście. Mr. Cabbagehead’s Garden to gra karciana, która powstała wiele lat temu, początkowo w wersji print&play, zaś bodajże w 2021 roku wydana została m.in. przez wydawnictwo LudiCreations. Autorem gry, jak i ciekawych ilustracji jest Todd Sanders, zaś sama gierka przeznaczona była początkowo do rozgrywek solo trwających około 15 minut. Taki, powiedzmy, ogrodniczy pasjans. Lecz najnowsze wydanie wprowadziło do gry również kilka drobnych dodatków oraz… zasady gry dla dwóch graczy. Uważam, że rozgrywka w parze w grę Mr. Cabbagagehead’s Garden jest na tyle zabawna i niegłupia, że warto o tej grze napisać choć kilka słów.
Witajcie w świecie… kapusty
Zadaniem gracza jest ułożenie przed sobą kart warzyw w możliwie najlepiej punktujących kombinacjach. Gra solo rozgrywana jest przez 3 rundy, które dzielą się na fazę sadzenia i fazę wścibskich sąsiadów. Podczas fazy sadzenia gracz odkrywa trzy karty z talii 45 kart warzyw układając je na stole od lewej do prawej. Obok nich znajduje się ul z trzema żetonami pszczół; gracz również dysponuje trzema takimi żetonami. Gracz będzie starał się układać wybrane karty warzyw na wyobrażonej siatce 6 kolumn i 3 rzędów, stanowiącej jego ogród. Spośród trzech wyłożonych kart gracz ma prawo wybrać jedną: płacąc za nią żetonem pszczoły jeśli jest to karta z lewej, biorąc ją za darmo jeśli jest to karta środkowa, lub pobierając żeton pszczoły z ula, jeśli jest to karta z prawej strony. Wybraną kartę układa gdziekolwiek w swym ogrodzie, jednak ten nie może nigdy rozrosnąć się ponad wymiary 6×3.
Karty warzyw oznaczone są czterema numerami. Najważniejsza jest oczywiście wartość punktowa danego gatunku. Jednak karty warzyw zapunktują nam na końcu gry tylko wtedy, gdy sąsiadować będą z przynajmniej jednym identycznym warzywem. Wówczas ich wartość punktowa mnożona będzie przez liczbę tych sadzonek w ogrodzie. Drugą ważną informacją jest znajdująca się poniżej cyfra informująca o liczbie kart tego gatunku w całej talii. To pozwoli nam oszacować możliwości pozyskania kolejnych kart danego gatunku warzyw. Ponadto każda karta ma swój indywidualny numer oraz cyfrę żetonów sąsiadów, które razem determinują ile takich żetonów zostanie odsłoniętych.
Na początku rozgrywki gracz rozkłada na stole cztery kafle sąsiadów oraz rozsypuje 24 odpowiadające im żetony zakrytą stroną ku górze. Po każdym posadzeniu warzywa w ogrodzie gracz odkrywa wskazaną na jednej z niewybranych kart liczbę żetonów sąsiadów i umieszcza je na odpowiadającym im kaflach. Na końcu każdej z trzech rund to sąsiad z największą liczbą żetonów będzie kradł jedną z kart warzyw z naszego ogrodu.
Romans w ogrodzie kanibali
Nigdy bym nie pomyślała, że warzywa mają tak bogate życie wewnętrzne. Okazuje się, że sąsiedzi Pana Kapuścianogłowego są, podobnie jak on, humanoidalnymi warzywami. Do tego z własnymi dziwactwami. Lord Marchew nie może ścierpieć, by warzywo innego gatunku dotykało niewinnych marchewek, dlatego zawsze ze złością wyrwie warzywo przyległe do którejś z marchwi w naszym ogrodzie. Burmistrz Cebula usunie najcenniejszą rzepę lub rzodkiew. Pomarszczony Horacy Kapusta Włoska zabierze warzywo najpopularniejszego w naszym ogrodzie gatunku. To z wściekłości za uczucie, którym Mr. Cabbagehead darzy jego przyrodnią siostrę Eudorę, również kapustę. Właściwie to ja sama nie wiem, co się w tym ogrodzie wyprawia. To wygląda na ogród z horroru, w którym uprawiamy własnych kuzynów…
Po zakończeniu trzeciej rundy przechodzimy do końcowej oceny ogrodu i pod okiem przewodniczącej klubu, Eudory, przydzielamy punkty za wartość i rozplanowanie ogrodu. Warzywa tego samego gatunku, które sąsiadują ze sobą podliczane są zgodnie z ich wartością i liczbą. Do tego dochodzą punkty za aranżację ogrodu. Punkty możemy uzyskać za odpowiednie zlokalizowanie warzyw na siatce ogrodu, np. umieszczając cztery identyczne karty w jego rogach, tworząc z nich aleje na krawędziach lub np. rozmieszczając pary identycznych warzyw we wskazanych miejscach. Gracz już od początku rozgrywki może dążyć do stworzenia tych układów w swoim tableau. Po zsumowaniu punktów gracz określa swój poziom w tabeli klubu ogrodnika. Zdobycie co najmniej 126 punktów nagradza go pierwszą nagrodą błękitnej wstęgi (i podziwem Eudory), lecz nie jest wcale łatwe.
Rozgrywka w parze – ta romansu nie przypomina
O ile rozgrywka solo jest całkiem sprawnie działającym pasjansem, w którym możemy podciągać swoje umiejętności w każdej kolejnej partii, to rozgrywka na dwoje potrafi być przyjemnie złośliwym kopaniem dołków pod przeciwnikiem. Tutaj każdy z graczy tworzy swój własny ogród i punktuje zgodnie z podstawowymi zasadami, w tym również za wskazane aranżacje ogrodu. Co wyróżnia ten wariant gry to fakt, iż po wyborze jednej z trzech kart warzyw, gracz odrzuca tylko jedną z dwóch pozostawionych kart, zaś drugą przesuwa na jedno z trzech miejsc do wyboru dla rywala: lewe, środkowe lub prawe – czasem uniemożliwiając mu pobranie cennej dla niego karty (gdy w ulu lub u rywala nie ma już żetonów pszczół). To rozwiązanie wprowadza bardzo ciekawą interakcję i konieczność patrzenia jakie to aranżacje oraz jakie warzywa sadzi przeciwnik w swoim ogródku.
Podsumowanie
Ta gra ma trzy interesujące rozwiązania, które powodują, że toczy się bystro i chce się do niej wracać. Pierwszym jest prościutki mechanizm wyboru jednej z trzech kart z wystawki i obiegu sześciu żetonów pszczół. Tylko środkowa karta oferowana jest nam za darmo, za lewą musimy zapłacić oddając swój żeton pszczoły do ula; wybór karty po prawej przeniesie żeton pszczoły z ula do naszych zasobów. Trzeba zatem kombinować tak, by nie pozbawiać się możliwości wyboru kart w następnych turach. Drugim ciekawym rozwiązaniem jest wprowadzenie do rozgrywki różnych punktujących układów i aranżacji ogrodu. Niektóre z nich wykluczają się wzajemnie, inne mogą się wspierać. Już na początku rozgrywki możemy zdecydować się na jakąś strategię i próbę tworzenia kilku z punktujących układów. W trakcie partii, w miarę losowego dochodzenia konkretnych kart, możemy starać się modyfikować nasze plany – tu naprawdę mamy pole do pomyślenia. Trzecim atutem tej gry, zaplanowanej w pierwszej wersji jako gra solo, jest wariant dwuosobowy, który nadał tej grze rumieńców. O ile rozgrywka solo ma charakter typowego pasjansu, to partie dwuosobowe skrzą się interakcją, są jakoś tak zjadliwie zabawne. Lubię takie przekomarzanie się, myślenie jednocześnie o tym jak pomóc sobie i jak zaszkodzić przeciwnikowi.
Mr. Cabbagehead’s Garden nie jest żadną zjawiskową perłą wśród gier karcianych; jest raczej taką dobrze ukorzenioną rzepą. Ta gra to po prostu bardzo przyjemny fillerek, solidnie zaprojektowany i wymagający trochę wysiłku intelektualnego. Ma swoje wady. Pierwszą z nich jest naprawdę duuuża losowość, związana też oczywiście z dociągiem kart, ale przede wszystkim z odsłanianiem żetonów sąsiadów i faktem, że co rundę z naszego ogrodu może zniknąć jedno warzywo, a my nie mamy na to wielkiego wpływu. To potrafi zmęczyć i wkurzyć graczy. Drugą, drobną już niedogodnością, jest brak woreczka, z którego moglibyśmy dociągać malutkie żetony sąsiadów.
Nadto, dość intrygującą cechą gry jest jej nieco dziwaczne osadzenie fabularne. Znów gotowa jestem założyć się o kapustę, że autor gry jest ogrodnikiem. Chyba tylko ktoś, kto codziennie musi toczyć jakieś podchody z sąsiadami zza płota lub pełnym zazdrości okiem spogląda na ich wspaniałe okazy dyni lub czerwieniejące pomidory, byłby w stanie wymyślić taką intrygę. Co prawda, niepokoi mnie nieco perwersyjny kanibalistyczny klimat tego ogródka, ale cóż, codzienne brudzenie sobie rąk wilgotną ziemią może mieć i takie konsekwencje. Gra ma dość przyzwoitą regrywalność, bo w pudełku dostajemy zestaw dodatkowych kafli sąsiadów z bardziej zaawansowanymi zasadami wtrącania się w rozplanowanie naszego ogrodu oraz małe dodatki, jak szarańcza, czy kwiaty (te dla pięknej Eudory oczywiście). Zachwyca i rozśmiesza kreatywność autora, który w tej małej karciance stworzył cały świat warzywnych postaci i relacji pomiędzy nimi. Podsumowując, w kategorii małych sprytnych rozrywkowych karcianek to tytuł wart zaryzykowania choć jednej rozgrywki.