Food Chain Magnate: The Ketchup Mechanism And Other Ideas
Food Chain Magnate jest grą, która długo utrzymywała się na pozycji numer jeden w moim osobistym rankingu najznakomitszych gier planszowych. Uważałam ją za praktycznie doskonałą, do tego cieszył mnie temat gry. Doceniałam wszystkie ekonomiczne mechanizmy składające się na tak ciekawą symulację prowadzenia własnego biznesu restauracyjnego. O tym, że może jednak czegoś jej brakowało, pomyślałam dopiero po ograniu dodatku. Gdy położyłam łapy na dodatku, nieco się zachłysnęłam. Ile tu możliwości, ile dobra wszelakiego! Jest wielokulturowo i jest dowcipnie. Dodatek wprowadza nowe moduły do rozgrywki, które można ze sobą łączyć, … albo nie łączyć. Co kto lubi. Czy kuchnia fusion, to właśnie to, czego mogło brakować podstawce? Teraz z roześmianą gębą, upaćkaną ketchupem, mogę Wam opowiedzieć o wrażeniach z gry w Food Chain Magnate z dodatkiem.
Jeśli chcielibyście najpierw poczytać o grze podstawowej, zapraszam tutaj.
Dodatek do gry Food Chain Magnate, od wydawnictwa Splotter Spellen, pojawił się na rynku planszówek pod koniec ubiegłego roku pod zagadkowym tytułem: The Ketchup Mechanism & Other Ideas. Zawiera szesnaście modułów oraz dodatkowe elementy dla szóstego gracza. Każdy z modułów może być włączany do rozgrywki podstawowej osobno. Można je też dowolnie łączyć i mieszać, tworząc w ten sposób własne kompozycje do spróbowania. Autorzy już we wstępie instrukcji sugerują jakich połączeń dobrze jest spróbować na początku; proponują też własne zestawienia kilku modułów pod nęcącymi nazwami: Korean city, Nightlife, Asian fusion.
Moduły składające się na dodatek są bardzo różne. Niektóre wydają się skromne, bo zawierają np. zaledwie kilka kart jednego typu pracownika (menadżer nocnej zmiany, gwiazdka filmowa, szef kuchni dokładający frytki do każdego zamówienia). Inne wprowadzają nowe kafle mapy, nowy rodzaj serwowanych dań, nowe punkty sprzedaży, czy też posiadają dedykowane im karty kamieni milowych. Nie wspominając już o module nakazującym wywalić wszystkie dotychczasowe kamienie milowe, by zastąpić je nowymi. W moich rozgrywkach szybko okazało się, że nawet te najskromniejsze moduły… to petardy. Nawet wprowadzane osobno. Nie zabrakło zaskoczeń. Sposób w jaki jedna jedyna karta gwiazdy filmowej, przeszkolonej z karty kelnerki, pozamiatała rozgrywkę, przyciągając wszystkie domy do swojej restauracji, jeszcze długo będzie śnił mi się po nocach.
Gdybym miała bardzo krótko i bez analizowania poszczególnych części dodatku, powiedzieć co Ketchup wprowadza do gry podstawowej – powiedziałabym, że jest to spora szczypta poczucia humoru. Food Chain Magnate stał się naraz grą przy której ciągle się śmieję. Z zaskoczenia. Z niedocenienia przeciwnika. Z nagłego odkrycia szybkiej riposty na zagranie rywala. Z komentarzy instrukcji. Z postaci kelnerki, która nagle odnalazła swe życiowe powołanie (że zacytuję opis instrukcji: it is said every waitress is a movie star temporarily down on opportunities).
Nie chciałabym chyba w tej recenzji szczegółowo prezentować każdego z modułów dodatku, opisując co dokładnie zawiera i jak wpływa na grę. Dość powiedzieć, że znajdziemy tu propozycje kuchni azjatyckiej: koreańskie kimchi, japońskie sushi, chińskie makaroniki – dania, których nie możemy reklamować, lecz które już przez swą egzotyczność stanowią atrakcję dla mieszkańców. Sieci restauracji będą więc chciały wprowadzić je do swego menu – nie zawsze będzie to proste, a gracz, który zostanie w tyle, zmuszony będzie poszukać jakiegoś sprytnego sposobu na zatrzymanie przeciwnika. Interakcja tych trzech modułów włączonych do rozgrywki naraz, to fantastyczna łamigłówka logiczna, gdyż głodni mieszkańcy w zależności od swej zasobności (mierzonej posiadaniem lub nie ogrodu przy domu) będą poszukiwać najlepszej restauracji według zupełnie nowych priorytetów…
Instrukcja proponuje, by do pierwszych rozgrywek dołączyć moduł kawy, który wprowadza nowe stoiska sprzedające kawę mieszkańcom mijającym je w drodze do wybranej restauracji. Oprócz nowych kart pracowników – baristów wyspecjalizowanych w przygotowywaniu kawy, znajdziemy tu znaczniki kawy, żetony kawowych stoisk do umieszczenia na mapie, dedykowaną temu modułowi kartę kamienia milowego oraz zestaw reguł według których mieszkańcy będą wspomagać się kawą na swej trasie. Moduł ten każe zwrócić większą uwagę na lokalizację, tak swoich restauracji, jak i nowo tworzonych stoisk kawowych na mapie.
Jeszcze ciekawszy wydał mi się moduł nowych dystryktów, wprowadzający nowe kafle mapy, w tym takie z apartamentowcami. Marketing kierowany do takich miejsc jest szczególnie skuteczny, pozwalając umieścić tam dwa znaczniki reklamowanego produktu zamiast jednego; co więcej, apartamentowce nie mają limitu popytu. Zręczne wykorzystanie tego modułu tworzy bardzo ciekawe sytuacje w grze. Podobnie ujmujący jest moduł, który wyprowadza nas poza miasto i pozwala stawiać tam gigantyczne billboardy… Lobbyści to z kolei moduł każący przemyśleć kwestie planowania przestrzennego w samym mieście. Tu możemy odcinać się przeciwnikom bardzo konkretnie: odcinając im czasowo dojazd przez blokadę drogi oraz włączać się do gry poprzez budowę nowych dróg. Wypadałoby też przemyśleć kwestie zazieleniania miasta i korzyści z posiadania domu w sąsiedztwie parku. Powinnam jeszcze wspomnieć o module menadżera nocnej zmiany, który nakazuje darmowym pracownikom pracę po godzinach – wykonują oni swoje akcje dwukrotnie. Gracz, który zdobędzie tę kartę (a np. w rozgrywce dwuosobowej dostępna jest zaledwie jedna) może bardzo szybko zyskać znaczącą przewagę nad rywalem. Na szczęście w grze z dodatkiem, szczególnie przy wprowadzeniu do rozgrywki dwóch/trzech modułów łatwiej jest znaleźć odpowiedź na strategię przeciwnika. Zagranie, które w pierwszej chwili wydaje się miażdżące, może zostać skontrowane. Gra z Ketchupem to dla mnie właśnie szukanie takich kontr – próby obrania bardzo wyjątkowej specjalizacji, znalezienia szybkiego rozwiązania na ruch przeciwnika. To nie wszystko jeśli chodzi o moduły, które znajdziemy w dodatku: jest jeszcze krytyk kulinarny odwołujący się do gustów bardziej snobistycznych mieszkańców miasta, pracownik telewizji szerzącej propagandę, którego – jak w życiu – wszyscy szybko mają serdecznie dosyć, tytułowy ketchup oraz nowe karty rezerw bankowych odkrywane po pierwszym rozbiciu banku – te nie wpływają już na ilość gotówki jaką do banku dołożymy, lecz na podstawową jednostkową cenę produktu.
Nie sposób jednak pominąć wpływu, jaki na grę wywierają nowe karty kamieni milowych. To moduł jak inne, który możemy dodać do rozgrywki lub nie, grając na starych kartach. Ja zdecydowałam się go wprowadzić dopiero po kilku rozgrywkach z dodatkiem, bo chciałam najpierw poznać poszczególne moduły osobno. Nowe kamienie milowe niesamowicie odświeżają rozgrywkę i wymagają od graczy zupełnie innych otwarć gry. Nie jest to zaskoczeniem, zważywszy, że gra pod kamienie milowe i planowanie ścieżki i kolejności ich zdobycia to sedno gry w FCM. Teraz jest jeszcze ciekawiej, bo wzmocnione wydaje się być otwarcie i strategia na szybki marketing. Dodatkowo, gra z nowymi kamieniami milowymi stawia sprawę dość jasno: drogi graczu, tak naprawdę warte twojej uwagi są tylko trzy otwarcia rozgrywki – zatrudnienie marketingowca, zatrudnienie trenera lub zatrudnienie rekrutantki. Kamienie milowe odpowiadające tym otwarciom usuwane są z rozgrywki po drugiej turze. Oszczędza to niepotrzebnej frustracji nowym graczom, (np. tym próbującym swego szczęścia z nieogarniętym kuchcikiem z gry podstawowej). Teraz możliwy jest wybór jednej z trzech strategii. Zapytacie o bonusy, jakie każda z nich przynosi – o mamuniu! Dość powiedzieć, że w pierwszej chwili nagrody z każdego z kamieni wydają się rozwalać system. Satysfakcję przynosi zarówno ścieranie się z przeciwnikiem, który wybrał tę samą drogę rozwoju, jak i pójście różnymi drogami: obserwowanie jak ze swych kolosalnych zdolności korzysta rywal i myślenie jak mu w tym przeszkodzić wykorzystując własne potężne moce. A mówimy tu o korzyściach nie byle jakich: podczas gdy jeden z graczy obniży na stałe odległość do swych restauracji, zyskując przy tym pieniądze za każde reklamowane przez siebie dobro, inny, ten który poszedł w szkolenia i trenerów, może na początek zupełnie odpuścić zdobywanie gotówki i skupić się na intensywnym szkoleniu fachowców – nie będzie bowiem musiał zwalniać nieopłaconych specjalistów. Gracz, który wybrał ścieżkę rekrutacyjną otrzyma za to, bagatela, dziesięć darmowych miejsc w strukturze korporacyjnej – a z tak liczną kadrą można już coś konkretnego upichcić.
Ketchup wprowadza do rozgrywki olbrzymią regrywalność. Zapewnia ją szesnaście różnych modułów, lecz przede wszystkim możliwość dowolnego ich zestawiania. Mimo to, bardzo polecam powolne smakowanie tego dodatku i wprowadzanie do gry po jednym, dwóch modułach naraz. Pozwala to skupić się na jakimś elemencie rozgrywki, dobrze przypatrzeć jego potencjałowi i wyczuć go. Wprowadzenie na początek zbyt wielu modułów powoduje zawrót głowy, lekki chaos i przede wszystkim uczucie niemożności skorzystania ze wszystkiego. Podoba mi się, że dzięki Ketchupowi wszystko musiałam sobie przemyśleć od początku, zaś wprowadzanie nowych dodatków pojedynczo pozwoliło przyjrzeć się z bliska i oddzielnie każdemu aspektowi rozgrywki: liczeniu dystansu, lokalizacji restauracji na mapie, momentu, w którym zacząć zarabiać pieniądze, kolejności graczy, reklamie i produkcji takiego a nie innego dobra. Kolejna istotna cecha gry z dodatkiem to fakt, że rozgrywka mocno przyspiesza. W grze podstawowej znacząco dłużej trwał rozbieg i przejście do gry właściwej; teraz reklamy i zapotrzebowanie mieszkańców na posiłek pojawia się szybciej; mamy poczucie, że od pierwszych rund dużo się dzieje. Jest zdecydowanie dynamiczniej. Dopiero teraz muszę przyznać, że zbyt drętwy początek gry mógł niekiedy odstraszać od grania w podstawkę FCM. Ketchup, przede wszystkim dzięki nowym kartom kamieni milowych, dodaje rozgrywce pożądanej dynamiki. Nawet pojedyncze moduły, jak: kawa, sushi, czy chińskie kluski, przyspieszają zakończenie rozgrywki, bo wprowadzają albo dodatkowe źródło zarobku albo uniezależniają gracza od tego, co jest aktualnie reklamowane. Ta dynamika i szybkość rozgrywki ketchupowej spowodowały jednak, że karty określające ilość gotówki dokładanej do banku po pierwszym rozbiciu, przestały być zaskoczeniem. W naszych rozgrywkach zawsze były to karty z najwyższą ilością pieniędzy, by gra nie skończyła się tak szybko. Wszystkie jedenaście rozgrywek w Ketchup rozegrałam w dwie osoby i może dlatego czasem towarzyszyło nam poczucie, że mamy za mało czasu, by się naprawdę rozwinąć. Dobrą stroną tego stanu rzeczy jest natomiast fakt, że bez problemu i bez znudzenia rozgrywamy partia za partią. Podobnie, powinnam przyznać, że wiele rozgrywek w podstawową wersję FCM kończyło się zwycięstwem gracza, który poszedł w radio; teraz nowe karty kamieni milowych dają większą różnorodność rozgrywek. Dzięki bardzo jasnym trzem możliwym otwarciom rozgrywki, gra wydaje się przystępniejsza dla nowych graczy. Co może najważniejsze, Ketchup wydaje się oferować więcej możliwości dogonienia odskakującego nagle gracza. Poszczególne moduły wprowadzają tyle dodatkowych dróżek, iż ogromną przyjemność i satysfakcję daje poszukiwanie wyjścia z trudnej sytuacji, nagłe odwrócenie biegu zdarzeń, przegonienie rywala będącego na, wydawałoby się, prostej drodze do zwycięstwa. Rywalizacja jest i nieco łatwiejsza, i bardziej angażująca niż w podstawce.
Muszę wspomnieć, że sama bardzo dobrze odnajduję się w temacie i klimacie tej gry. Dodatek Ketchupu wprowadzający do gry nowe tematyczne moduły i możliwość łączenia ich razem, tylko podkręcił moje zaangażowanie w tworzenie historii własnej sieci knajp. Po każdej rozgrywce nadaję jej nazwę, coś jak tytuł kolejnego odcinka serialu. Poniżej przedstawiam kilka połączeń, które zaowocowały u nas ciekawymi rozgrywkami. Kawa w wielkim mieście to rozgrywka łącząca moduł kawy z nowymi dystryktami i pojawieniem się na mapie wielkich apartamentowców. To była pierwsza rozgrywka z dodatkiem i od razu stało się jasne, że oferowanie używek dla yuppies przynosi szybkie dodatkowe źródło zarobku – jednak wymaga od nas większej koncentracji na jednym celu: szkoleniu baristów i produkcji kawy. Człowiek był tak zagoniony, że trudno było zrealizować nawet podstawowy plan, zabrakło czasu na lepsze reklamy. Apartamentowce to duże urozmaicenie gry, zdecydowanie odstają od jednakowych grzecznych domeczków – ciężko jest jednak je potem obsłużyć. Ta rozgrywka pokazała kolosalne znaczenie przemyślanego lokowania restauracji; była aż za bardzo miejska.
Żeby odpocząć od zgiełku miasta zestawiłam moduł Rural marketeers z Noodles, i tak powstały Wiejskie kluski, których jednak nie polecam na jedną z pierwszych partii. Mimo najlepszych chęci nie udało się nam skutecznie rozreklamować chińszczyzny poza miastem i to połączenie wydało mi się niewykorzystane. Za mało wówczas wiedziałam o masowej reklamie.
Ciekawa egzotycznych smaków połączyłam wszystkie azjatyckie nowości z nowymi kamieniami milowymi, tak zrodził się Azjatycki chaos kulinarny, który zachwycił nas swoimi możliwościami. Połączenie modułów Kimchi, Sushi oraz Noodles dało znakomite możliwości kombinowania oraz reagowania na grę przeciwnika. Pojawiły się kolejne rzeczy do przemyślenia, tu musimy dobrze wyliczyć do kogo pójdą mieszkańcy każdego domu, rozpatrując jego numer, ogród lub jego brak, produkcję swoją i przeciwnika, to kto ma kimchi, a kto sushi i jaką jego ilość.
Roboty w nowej dzielnicy, czyli zestawienie modułu lobbystów z nowymi dystryktami i nowymi kamieniami, w mojej ocenie było bardzo trudne do dobrego zagrania. Lobbyści to moduł bardzo sytuacyjny, bardzo zależny od początkowego rozłożenia mapy. W dużym uproszczeniu: blokady dróg zwiększają dystans na czas jednej rundy, nowe drogi łączą partie mapy, parki podwajają zyski. Wszystkie te elementy działają jednak na wszystkich graczy i łatwo tu niechcący pomóc przeciwnikom.
Nocny horror pamiętać będę długo (Night shift managers, Mass marketeers, Ketchup, Gourmet food critics). Przegrałam z kretesem, gdyż przeciwnik pracował po nocach, do kompletu zyskał ketchup i zapaskudził wszystko dzięki masowej propagandzie telewizji – siła ataku była zbyt wielka dla mojego subtelnego krytyka kulinarnego wydającego wysublimowane przewodniki kulinarne czytane tylko w kulturalnych domach z ogrodem.
O wiele lepiej poszło mu w kolejnej partii, Zieleń w mieście, łączącej moduły podkreślające wagę domów zanurzonych w zieleni ogrodu lub parku. Zestawienie Sushi, Kimchi, Lobbyist, Rural marketeers, Gourmet food critics dało satysfakcjonującą wyrównaną rozgrywkę, w której plansza rzeczywiście się zazieleniła! To był prawdziwy boom na budowę nowych domów z ogrodami i marketing skierowany głównie na tereny zielone, w tym daleką wieś.
Po wypróbowaniu wszystkich modułów w takich czy innych połączeniach, zdecydowałam się w końcu na rozgrywkę ze wszystkim i była to chyba najlepsza rozgrywka ever, w której znów, przy bardzo wyrównanej partii, niespodzianie mocną rolę zaczęła odgrywać dobrze przeszkolona kelnerka. Egzotyczne sushi, pobudzająca kawa, nocna zmiana – wszystko zbladło przy tej jednej gwieździe filmowej. Tego jak została ochrzczona ta rozgrywka, nie mogę tu niestety zapisać, gdyż wówczas ten tekst należałoby czytać tylko po godzinie dwudziestej trzeciej. Myślę, że na takie rozwiązanie warto pójść dopiero po poznaniu poszczególnych modułów – wówczas będziemy mieli lepsze szanse wybrania odpowiednich narzędzi, by skontrować przeciwnika. Wszystkich modułów w jednej rozgrywce raczej nigdy nie wykorzystamy, ale możliwości zagrań i odpowiedzi, jakie dają, są niesamowite.
Chyba nie muszę dodawać jak dobrze bawiłam się przy Food Chain Magnate: Ketchup. Dla wszystkich fanów Splottera i pasjonatów gry Food Chain Magnate, Ketchup jest doskonałym wyborem. Daje olbrzymią regrywalność, odświeża i dynamizuje grę, pozwala tworzyć własne kompozycje rozgrywki, każe porzucić stare ścieżki myślenia, daje szansę nawiązania mocnej zaciętej rywalizacji. Może tylko wszystko kończy się trochę zbyt szybko. Trudno byłoby mi uwierzyć, że gracz, który lubi podstawową wersję FCM, nie zachwyci się tym dodatkiem. Ale czy warto go kupić, przy tak wyśrubowanej cenie? – zapyta pewnie wiele osób. Na to odpowiedź może być tylko jedna – Pomidor.
Pisząc już bardziej serio muszę podkreślić, że bardzo cenię wydawnictwo i autorów Splotter Spellen. Cenię ich przede wszystkim za poważne traktowanie gracza, którego uważa się za partnera; za kogoś kto jest tak samo inteligentny. Lubię czytać instrukcje ich gier, bo są treściwe, rzeczowe, z subtelnym humorem, bez wodolejstwa. W erze zastępowania tekstu pismem obrazkowym, infantylizacji wszystkiego, upraszczania i ogłupiania oraz troski o to, by gra wymagała jak najmniej wysiłku intelektualnego, za to wyglądała pięknie i bogato, gry Splottera są dla mnie jak powrót do normalności.
I już naprawdę ostatnie zdanie. Mimo, że FCM Ketchup to gra o fast foodzie, radziłabym smakować ją powoli. Delektować się pojedynczymi modułami. Nie urządzać od razu uczty ze wszystkich dostępnych składników. Poza tym: ręce precz od kelnerek! Smacznego!