Art Society – gra dla kolekcjonerów

Art Society to aukcyjna gra kafelkowa, w której kompletujemy własne kolekcje obrazów. Ale co to za obrazy! Już na okładce pudełka spostrzeżemy łypiącą na nas Dziewczynę z perłą, której z kwaśną miną przygląda się sąsiadująca z nią Dama z gronostajem. Czy aby na pewno one powinny wisieć obok siebie? I co konkretnie jest z nimi nie tak? No tak, to pastisze znanych dzieł sztuki. Przyznać należy, że zrobione z wyobraźnią i humorem. Czy sama rozgrywka będzie równie żartobliwa?

Art Society wydana w polskiej wersji językowej przez Lucky Duck Games, jest grą przeznaczoną dla 2 do 4 graczy, której autorem jest Mitch Wallace. Partyjkę rozegramy w jakieś 45 minut.

  • Współpraca recenzencka. Egzemplarz gry otrzymałam do recenzji od Wydawnictwa Lucky Duck Games, za co bardzo dziękuję. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść tego wpisu

Kompozycja

Art Society jest grą aukcyjną, w której gracze, wcielający się w role koneserów malarstwa, licytują obrazy, aby następnie powiesić je na reprezentacyjnej ścianie swej rezydencji. Gracze zwracają uwagę na wielkość i kształt obrazu oraz na to, do którego z czterech typów należy, a także w jakiej ramie został umieszczony. W każdej rundzie na licytację trafia o jeden obraz więcej niż liczba grających. Niewybrany obraz trafia do muzeum, podwyższając prestiż tego konkretnego typu obrazów, do którego należy. Na końcu gry gracze wycenią wartość swoich galerii bazując na rankingu muzealnym.

To w sumie całe zasady gry, ale diabeł tkwi w szczegółach. Co rundę kolejny gracz staje się aukcjonerem, czyli osobą, która wybiera obrazy z pudełka widząc jedynie ich rewersy – a więc rozmiar i kształt. Następnie odwraca wybrane obrazy. Gracze, dysponujący na starcie gry dwudziestoma lizakami o wartościach od 1 do 20, wybierają jeden z nich i jednocześnie ujawniają swoje oferty. Osoba z najwyższą liczbą ma pierwszeństwo wyboru obrazu. Dobierając obraz do swej galerii musimy uwzględnić możliwości jego dołożenia – musi stykać się choć częścią krawędzi z przynajmniej jednym elementem galerii. Gracze starają się uniknąć faux pas, a więc sytuacji, w której obrazy tego samego typu sąsiadowałyby ze sobą. Wówczas żaden ze stykających się obrazów nie przyniesie punktów na końcu gry. Z kolei mile widziane jest, by sąsiadowały ze sobą obrazy w takich samych ramach. Taka sytuacja pozwoli graczowi dobrać mały żeton elementu dekoracyjnego, który sprawdza się zarówno jako wypełniacz niewielkich dziur w naszej galerii, jak też jako źródło punktów na końcu partii. Punkty przyniosą też obrazy umieszczone w szerokim pasie w tzw. linii wzroku naszej galerii. W ten sposób dodatkowo punktowane będą obrazy tylko jednego typu – tego, który zajął najbardziej prestiżową lokatę w muzealnym rankingu. Każdy niewylicytowany obraz odkładany jest obok planszy muzeum i zwiększa wartość typu do którego przynależy (pejzaż, portret, martwa natura, życie miejskie) o liczbę równą jego wartości (wielkości) widoczną na rewersie.

Koniec gry zostaje wywołany, gdy któryś z graczy zapełni wszystkie miejsca swojej galerii, gracze wykorzystają wszystkie swoje lizaki albo gdy jeden z graczy odłoży na bok swój drugi nadmiarowy obraz.

Odbiór

Art Society jest bardzo przyjemną i raczej lekką grą, której złożenie pewnych mechanizmów i detali zasad dodaje potrzebnej głębi. Naturalnym jest, że gracze chcą tak manewrować prestiżem obrazów, by to typ, którego mają najwięcej w galerii był najbardziej wartościowy. Manipulowanie wartością obrazów proste jednak nie jest, bo przewrotnie to właśnie obraz przez nikogo niewylicytowany trafia do muzeum. Na początku rozgrywki nie możemy mieć bladego pojęcia, który z typów obrazów ostatecznie skończy na najwyższej lokacie. Walka o wyżej punktowane dzieła nabiera rumieńców i zaostrza się w drugiej części rozgrywki. Wtedy często nie mamy już odpowiednio dużej przestrzeni, by jakieś większe dzieło gdzieś w ogóle wcisnąć. Jednocześnie bardzo staramy się, by obrazy tego samego typu nie sąsiadowały ze sobą – jednak czym dalej w las, tym jest to trudniejsze. Tu z pomocą bieży asystent wyrysowany na każdej planszetce gracza, pozwalający przechować obraz aktualnie nigdzie niepasujący. Innym ciekawym rozwiązaniem na brak odpowiedniego miejsca w galerii jest instytucja wymiany obrazu z obrazem z muzeum. Wtedy i tylko wtedy, gdy rzeczywiście nie jesteśmy w stanie zmieścić wylicytowanego dzieła w galerii, mamy prawo wymienić ten obraz na obraz muzealny tego samego typu, lecz w innym rozmiarze.

Podoba mi się w Art Society to, że możemy próbować tu różnych strategii na grę. Czy próbować dobierać obrazy w dużych rozmiarach, by szybciej skończyć grę i wypełnić całą galerię przed rywalami? Wówczas zyskamy bonusowe pięć punktów za zapełnienie całej ściany. Czy skupić się na dopasowywaniu ram obrazów, by co i rusz dobierać drobne elementy dekoracyjne, które w większej kupie potrafią przynieść spory zastrzyk punktowy? Czy koncentrować się na typach obrazów i próbować wpływać jakoś swoim wyborem na kształtowanie się prestiżu poszczególnych typów? Występując w roli aukcjonera warto przyjrzeć się zarówno swojej galerii, jak i opcjom innych graczy i dobierać takie rozmiary i kształty obrazów, które dopasują się do naszej ściany lepiej niż do ścian rywali. Bardzo satysfakcjonujące jest też po prostu dopasowywanie i upiększanie swej galerii nowym dziełem sztuki. W tak tematycznej grze, jaką jest Art Society, nie można pominąć niesamowitej oprawy graficznej tej gry.

Estetyka

Prezencja i wykonanie tej gry jest głównym wabikiem na kupujących. Art Society najprawdopodobniej kupicie oczami. Już okładka pudełka zachwyca, bo jest dwuwarstwowa, co nadaje głębi umieszczonym w ozdobnych ramach obrazom. Kafle obrazów umieszczone są w złocistej pluszowej wyprasce, posegregowane według rozmiarów i kształtów. Jest to i klimatyczne, i wygodne. Rozłożenie tej gry jest bardzo szybkie. Bardzo ładnie zilustrowane są planszetki graczy, a ikonografia gry też jest bardzo czytelna: typy obrazów, rodzaje ram, liczba punktujących tarcz na elementach dekoracyjnych. Ale co najważniejsze, znakomite są same grafiki obrazów. Część z nich inspirowana jest wielkimi dziełami sławnych mistrzów. Wiele obrazów jest po prostu pastiszem znanych obrazów, czy zdjęć, ale przyznać trzeba, że wykonanym z dużym poczuciem humoru i wyczuciem. Dlatego rozgrywka dostarcza nam dodatkowych przeżyć, bo zdarza się, że na powieszonym właśnie obrazie znienacka dostrzegamy jedno z najsłynniejszych dzieł Van Gogha, Vermeera, Matisse’a, czy Caravaggia.

Podsumowanie

Art Society jest grą przyjazną, relaksującą i sympatyczną. Jest w tej grze kilka niuansów, które nie kompromitując jej zupełnie w oczach graczy zaawansowanych, czynią ją zarazem odpowiednią dla osób dopiero wchodzących w świat gier. Zacznijmy od aukcji. Tak naprawdę aukcja obrazów jest po prostu licytacją o pierwszeństwo wyboru obrazu. To bardzo proste rozwiązanie, które nie powinno odstraszyć osób niechętnych aukcjom w grach. Fajny jest pomysł na lizaki o różnych wartościach, którymi licytujemy, a z których każdy zostanie wykorzystany tylko raz. Z kolei manipulowanie wartością prestiżu obrazów nie jest łatwe i szczególnie w grze czteroosobowej, na dłuższą metę raczej zależeć będzie od wypadkowej decyzji graczy, czy nawet od losu, niż świadomej decyzji jednej osoby. Ciekawa jest za to zależność pierwszego i ostatniego gracza w każdej rundzie. Takie zestawienie dwóch wyborów: osoby, która wybiera obrazy biorące udział w aukcji oraz gracza, który ostatecznie decyduje, który obraz trafi do muzeum i podniesie prestiż danego typu.

W tę grę można grać bardzo leciutko, bawiąc się tylko dokładaniem pięknych kafelków do siebie. Można też zaproponować ją bardziej rozegranym graczom i odkryją w niej pewne warstwy strategii niewidoczne dla osób początkujących. To bardzo fajna cecha tej gry. Moim drobnym zastrzeżeniem do niej jest to, że lepiej działa w większym składzie, i na dwie osoby traci nieco na emocjach. Wpływ na ostateczną wartość prestiżu też nie wydaje mi się do końca kontrolowalny, choć bawią mnie usilne o to starania.

Podsumowując, Art Society to solidna gra, bardzo przyzwoicie zaprojektowana oraz przepięknie zilustrowana. W ogólnym odbiorze to tytuł bardzo przyjazny i relaksujący, a składają się na to zarówno proste, acz niegłupie reguły tej gry, jak i znakomita humorystyczna oprawa graficzna.

 

Dziękuję Wydawnictwu Lucky Duck Games za przekazanie gry do recenzji

 

0 Udostępnień