Miasta marzeń – od Wenecji po Buenos Aires
Niska zabudowa centrum Meksyku, drapacze chmur Nowego Jorku, zatoka w Sydney, czy mosty w Wenecji – wszystko to możecie odtworzyć przed sobą rozgrywając partyjkę w Miasta marzeń. Musicie zmieścić się w obszarze układanym z kafli, wielkości kwadratu 3×3. Dobrze byłoby, gdyby Wasze miasto nawiązywało do zabudowań wybranego do rozgrywki miasta świata oraz spełniło kilka innych wymagań – własnoręcznie przez Was wybranych. A gdyby jeszcze jego tereny zielone i obszary wodne pełne były atrakcji? Najróżnistych? Do pełni szczęścia brakuje budyneczków. Najlepiej kolorowych i takich, które można nakładać jeden na drugi tworząc budynki różnej wysokości.
Całą zawartość potrzebną do tej zabawy w architekta znajdziecie w kwadratowym pudełku gry Miasta marzeń, wydanej właśnie przez Naszą Księgarnię. To gra przeznaczona dla 2 do 4 graczy na około 45 minut rozgrywki. Jej autorami są Phil Walker-Harding oraz Steve Finn, a więc duet projektantów znanych nie gorzej od najsłynniejszych miast świata, których płytki znajdziecie w pudełku.
- Współpraca recenzencka. Egzemplarz gry Miasta marzeń otrzymałam od Wydawnictwa Nasza Księgarnia do recenzji, za co bardzo dziękuję. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść tego wpisu
Projektowanie miasta
Miasta marzeń to gra, w której usiłujemy zaprojektować własną dzielnicę, spełniającą oczekiwania rady miasta oraz wymagania kart celów dobranych przez graczy. Każda z ośmiu płytek miasta, którą dobierzemy do danej partii, prezentuje trzy charakterystyczne dla danego miasta typy zabudowy: oczekiwania rady miasta. Kto szybciej je spełni, zyska więcej punktów. Podczas rozgrywki, w każdej turze, dobierzemy jedną kartę celu, jeden kafel dzielnicy, żetony atrakcji oraz zestaw kilku kolorowych budynków. Na końcu partii, po ośmiu rundach, nasza dzielnica będzie składać się z 9 fragmentów tworzących kwadrat 3×3, na którym wyrosną budynki o wysokości nawet do 4 pięter, zaś parki i obszary wodne miasta będą szczycić się różnorodnymi atrakcjami.
Podstawą rozgrywki jest draft. W każdej rundzie gracze po kolei wysyłają każdego ze swoich czterech robotników na planszę główną i dobierają element z wybranej strefy. W każdej rundzie w danej strefie możemy pojawić się tylko raz, zatem warto dobrze przemyśleć, który z komponentów jest dla nas najatrakcyjniejszy, by zdążyć pobrać go przed rywalami. Fragmenty dzielnic uwzględniają trzy typy terenów: działki budowlane, parki oraz jeziora. Działki budowlane w kolorach niebieskim, czerwonym, żółtym i zielonym pozwalają układać na nich budynki danego koloru składające się z nawet czterech fragmentów. W momencie, w którym gracz spełni któreś z trzech wymagań miasta wybranego do rozgrywki, umieszcza na nim swój znacznik, na pierwszym niezajętym jeszcze polu z punktacją. Gracze rywalizują o jak najszybsze spełnienie wymagań zadanych przez miasto. Na końcu rozgrywki gracze doliczają do tych punktów punkty zdobyte z realizacji pozyskanych kart celów oraz te uzyskane z zapewnienia różnorodności atrakcji na parkach i jeziorach. Gracz z największą liczbą punktów zwycięża.
Boskie Buenos, egzotyczne Rio, nostalgiczna Lizbona, czy zadeptana Barcelona
W pudełku znajdziemy cztery dwustronne płytki miast, zatem dysponujemy ośmioma miastami dla zapewnienia różnorodności rozgrywek. Płytki te są bardzo ładnie ilustrowane i prezentują po trzy charakterystyczne lokacje miasta, które będziemy starali się odtworzyć przed sobą. Park Ciutadella w Barcelonie reprezentowany będzie przez park i jezioro zawierające każde przynajmniej po 3 żetony atrakcji. Zatoka Guanabara w Rio to obszar składający się z przynajmniej 7 stykających się pól jeziora, Circular Quay w Sydney stworzą 4 budynki różnej wysokości sąsiadujące z przynajmniej 1 jeziorem. Ten aspekt gry fajnie oddziałuje na wyobraźnię, rzeczywiście nawiązuje do atrakcji i charakteru każdego z miast i przede wszystkim różnicuje poszczególne rozgrywki, naprowadzając graczy na określony sposób zabudowywania swojej dzielnicy. Co więcej, wprowadza element wyścigu i rywalizacji w jak najszybszym wypełnieniu wymagań płytki miasta.
W końcowym punktowaniu często okazuje się jednak, że to nie punkty uzyskane za płytkę miasta decydują o zwycięstwie. Wiele punktów uzyskamy za zgranie zabudowy swego miasta z kartami celów, które konsekwentnie dobieraliśmy ze strefy celów planszy głównej. Rozgrywkę zakończymy z ośmioma takimi kartami. Znakomita większość z nich dostarcza punktów za wzniesienie budynków określonej wysokości i w zadanym kolorze. Jeśli uda nam się zdobyć kartę przyznającą 6 punktów za czteropiętrowe budynki jakiegoś koloru i kilka z nich faktycznie zbudować w dzielnicy będziemy na pewno bliżej zwycięstwa niż tylko ścigając się o zabudowę zgodną z charakterem wybranego miasta. Część kart celów pozwoli nam zebrać punkty za liczbę jezior albo parków, lub przeciwnie: za jak największy obszar połączonego parku czy jeziora. Jednak najwięcej celów dotyczy po prostu zabudowy wzwyż; niektóre z kart występują w kilku kopiach i możemy zdobyć punkty za każdą z nich. Kolejne źródło punktów stanowią żetony atrakcji: jeśli zgrupujemy cztery różne atrakcje w jednym parku, czy jeziorze dostaniemy za to okrągłe 10 punktów. Tabelka na karcie pomocy gracza przypomina ile punktów przynosi każda liczba atrakcji; uwzględnia też częstość występowania poszczególnych atrakcji w grze.
Podsumowanie
Miasta marzeń to bardzo prosta i niesamowicie przyjemna gra. To propozycja z kategorii gier rodzinnych, którą wytłumaczymy w pięć minut. W swojej turze gracz po prostu wstawia robotnika do któregoś z rzędów planszy głównej, pobiera stamtąd potrzebny element i dokłada go do swego obszaru rozgrywki. I tak przez osiem rund. Czy może być prościej? A jednak szczególnie w rozgrywce czteroosobowej gra może być dość zaciekła, gdyż chcąc nie chcąc podbieramy sobie nawzajem najbardziej potrzebne elementy. Fajne jest też to, że ostatnie lokacje w każdej strefie planszy głównej opatrzone są znakiem zapytania i elementy dokładane do nich na początku każdej rundy wykładane są zakryte: gracz który tam wyśle robotnika bierze je w ciemno. Dodaje to szczyptę niepewności i ryzyka do zabawy.
Mam dwa zastrzeżenia do tej gry. Pierwszym jest lekka powtarzalność i brak urozmaicenia kart celów. Jak na mój gust za dużo jest tu kart punktujących określoną wysokość zbudowanych kolorowych budynków, a zbyt mało kart skupiających się na przestrzennym ułożeniu elementów dzielnicy. Drugą sprawą natomiast jest rozgrywka dwuosobowa, której brakuje dynamiki obecnej w grach wieloosobowych. W wariancie dwuosobowym gra trwa cztery rundy, gracze dysponują ośmioma robotnikami i w każdej strefie planszy umieszczają po dwóch robotników. Przez to siada napięcie związane z doborem poszczególnych elementów z planszy głównej. Co więcej, w takich rozgrywkach przez planszę nie przewiną się wszystkie żetony atrakcji, kafle miast, czy karty celów, co wpływa na większą losowość rozgrywki. Instrukcja zachęca, by spróbować rozgrywki dwuosobowej w wariancie dłuższym tak, by ostatecznie zbudować dzielnice złożone z 15 kafli tworzące prostokąt 3×5. Jednak nawet to rozwiązanie nie przekonało mnie do rozgrywek w parze. Dla mnie Miasta marzeń błyszczą dopiero w partiach czteroosobowych.
Miasta marzeń to bardzo atrakcyjna gra. Tak pod względem wykonania: grube kafle, pięknie ilustrowane płytki miast, fajne plastikowe budyneczki; jak pod względem wrażeń z rozgrywki. To gra o banalnie prostych zasadach, a jednocześnie dostarczająca pewnych dylematów. Przynosi emocje związane z wyścigiem o pierwszeństwo wypełnienia wymagań miasta, czy pierwszeństwo doboru elementów z planszy głównej. Podczas rozgrywki mamy przed sobą ciekawą łamigłówkę przestrzenną, rozbudowując swą dzielnice tak wszerz, jak i wzwyż, i starając się jak najlepiej zgrać tę zabudowę z dobieranymi co rundę, po jednej, kartami celów. Uważam, ze najlepiej działa na cztery osoby. Daje satysfakcję z rozwijania miasta przed sobą, zrzuca na gracza odpowiedzialność za mądre dobranie punktujących kart celów, zapewniając w ten sposób interesujące decyzje. Jest bardzo przystępna i przy tym niegłupia. Miasta marzeń są doskonałą propozycją do grania rodzinnego, ale mogą też zainteresować graczy wyjadaczy jako fillerek na szybką półgodzinną rozgrywkę.
Dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia za przekazanie egzemplarza gry dla celów recenzji